Dzisiejszy wpis jest wpisem bardzo męskim, bo kto jak kto, ale my mężczyźni uwielbiamy wszelkiego rodzaju gadżety. Jeśli więc mogę przemycić trochę technologii w nasze codzienne życie, to robię to z ogromną przyjemnością. W końcu każdy ojciec lubi upraszczać sobie życie. Zazwyczaj zanim jednak zaopatrzę się w gadżecik, dużo czytam na jego temat, bo nie ma nic gorszego niż kupić coś, co nie spełni moich oczekiwań. Po przekonaniu samego siebie, muszę pokonać opór mojej żony. A uwierzcie mi, że to nie jest łatwe. Kobiety są mega uparte, a moja żona to typowa tradycjonalistka. Ale do rzeczy!
Nasz syn jest już dosyć duży, przynajmniej na tyle, aby samodzielnie zostać na strzeżonym osiedlu i bawić się bez naszego nadzoru. Jednak każde jego samodzielne wyjście wzbudzało do tej pory nasz niepokój. Franek zdaje sobie sprawę, że nie wolno mu wychodzić poza osiedle, że musi się pilnować i o wszystkim nas informować. Kilka razy zdarzało mu się jednak pójść na chwilę do kolegi do domu np. po piłkę, gdzie w tym czasie my wchodziliśmy na podwórko, a jego nie było.
Przyspieszone bicie serca i wysokie ciśnienie to tylko delikatny opis tego co czułem. Dlatego postanowiłem bardziej zgłębić temat smartwatchy dla dzieci. Potrzebowałem prostego modelu dzięki któremu będę mógł skontaktować się z synem, jak również on będzie mógł zadzwonić do nas i poinformować nas o swoich planach. W zasadzie ta funkcja by mi całkowicie wystarczyła, ale przeczesując Internet znalazłem smartwatche firmy CALMEAN, które posiadają również lokalizator GPS, a także typowy zegarek. Model, z którego korzystamy ma także możliwość utworzenia stref bezpieczeństwa, co w niedalekiej przyszłości będzie dla nas idealnym rozwiązaniem.
Dzięki takim strefom mogę ustalić dni tygodnia i ramy czasowe, w których dana strefa ma obowiązywać. Jeśli w określonym czasie dziecko nie znajdzie się w wyznaczonym miejscu, otrzymam powiadomienie na telefon oraz na maila. To idealne rozwiązanie dla dzieci, które samodzielnie wracają ze szkoły do domu. Ustawiamy plan zajęć dziecka według dni tygodni i otrzymujemy powiadomienie, że dziecko wyszło ze szkoły i dotarło do domu. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy z was mogą pomyśleć, że to taka smycz dla naszego dziecka, dla mnie jednak to ogromne poczucie bezpieczeństwa z którego zamierzamy w przyszłości korzystać. To rozwiązanie dzięki któremu nie nagabuję dziecka ciągłymi telefonami czy wyszedł ze szkoły i czy dotarł do domu. To idealne rozwiązanie, które wzmacnia zaufanie do dziecka.
Dziś, gdy Franek wybiega z kolegami na podwórko, czuję się dużo bezpieczniej. W każdym momencie możemy do siebie zadzwonić, a także mogę sprawdzić jego lokalizację na GPS. Nie rezygnujemy jednak z tradycyjnego ustalania norm i zasad. Ustalamy czas, w jakim może bawić się na podwórku, a także niezmienna zasada nie wchodzenia po za osiedle pozostała bez zmian.
Smartwatch stał się nieodrębnym elementem ubioru naszego dziecka. Gadżet wygląda niewinnie, bo, jak typowy elektroniczny zegarek, który posiada większość dzieci w jego wieku. Do tego jest prosty w obsłudze, za pomocą dotykowego ekranu dziecko może do nas zadzwonić lub wezwać pomoc. Wykonany jest solidnie i przy drobnym upadku nie powinno mu się nic stać. Do tego piękne żywe kolory i mamy nie tylko bezpieczne dziecko, ale również modne dziecko.
Po przetestowaniu CALMEAN Child Watch, przekonaliśmy się, że nie jest to zwykły gadżet. Pamiętajmy, że nie zawsze jesteśmy blisko naszych największych skarbów, a dzięki smartwatchowi możemy je chronić, mimo odległości. Bezpieczeństwa dziecka nie da się niczym zmierzyć.
Zalety:
- ochrona dziecka
- ja czuję się bezpiecznie,
- żona czuje się bezpieczniej,
- syn czuje się bezpieczniej – i teraz może sam częściej wychodzić,
- mam kontakt z dzieckiem,
- no i to by było tyle – tata gadżeciarz.
Temat pozostawiam do przemyślenia… Według mnie warto – koszt CALMEAN, to ok. 240-300 zł
39 komentarzy
Ja uważam, ze to niepotrzebna i droga zabawka bez której dzieci mogą się obejść.
Dziękuję:) barrrdzo!
Mam dwóch synów, 5 lat i prawie 1 rok i jak na razie jedynym sposobem na ich bezpieczeństwo jest moja bliskość.
Małe jak to małe, wszędzie wlezie, więc trzeba mieć oczy dookoła głowy, ale ze starszym jest zdecydowanie trudniej.
Bartek (5 latek) jest bardzo mega ruchliwym i ciekawym świata dzieckiem. W dodatku (niestety) również mega ufny do każdego. Niestety coraz częściej oddala się na spacerach nie patrząc za siebie. Na placu zabaw również biega jak szalony a matce aż podchodzi serce do gardła (i oczy wychodza z orbit, aby za nim nadążyć).Cały czas staram się mu tłumaczyć, jak należy się zachowywać na przejściu, czy w sytuacji zagrożenia. Warto się przejść np. do Policji czy Straży Miejskiej i pokazać dziecku, że oni nie gryzą a mogą pomóc , gdyby się np. zgubił. Staram się również uczulać na pewne sytuacje czy „dziwnych” ludzi. Ale ile tak naprawdę do niego dociera? Nie wiem. Dla tego jeszcze przynajmniej przez dwa lata będe go strzegła jak czujny radar ;)
Bezpieczeństwo Julki było priorytetem od momentu gdy zobaczyłam na teście dwie różowe kreski – były badania, zdrowa dieta, spacery, a gdy okazało się, że ciąża jest zagrożona – to położyłam się do łóżka na długie tygodnie – wszystko aby Julka była bezpieczna. Gdy sama zdecydowała o wcześniejszym przyjściu na świat – ponownie Jej bezpieczeństwo zostało zagrożone, ale i wtedy robiłam wszystko aby była bezpieczne. Co robię aby była bezpieczna – to proste – rozmawiam z nią, od banałów typu „piekarnik, czy płyta” są gorące (mimo, że mamy te z zachowanie chłodu), po te dotyczące przechodzenia przez przejście dla pieszych, rozmawianie z obcymi, czy branie od nich słodyczy. Mam poczucie, że posiadana wiedza i zrozumienie to połowa sukcesu – absolutnie nie straszę, nie projektuję złych sytuacji, ale tłumaczę, rozmawiam i uczulam ją na rzeczy które mogą stwarzać zagrożenie.
Wg mnie poczucie bezpieczeństwa mamy w środku, w nas samych – dlatego robię wszystko aby Julka czuła się bezpiecznie, aby dorastała w bezpiecznym środowisku – nie oklejałam kantów, rogów „bezpiecznikami”, nie blokowałam szafek – ale tłumaczyłam i byłam blisko.
Ja postawiłam na uświadamianie. Często wieczorem rozmawiamy z córką co by było gdyby….Mąż się ze mnie śmieje że mam bujną wyobraźnię. Ja jestem zdania że to daje efekty. Gdy zaczęła sama chodzić na plac zabaw dostała w kieszeń stary telefon. Służył do zapytania się czy może iść gdzieś indziej niż ustaliliśmy lub zostać dłużej. Wydawałoby się idealne… do czasu az go nie zgubiła. W kinie podczas wycieczki szkolnej. Przeplakala całą wycieczkę ale zadziałały moje pogadanki. Poprosiła koleżankę i zadzwoniła do mnie by mnie poinformować. Dzięki temu ustalilysmy szybko co się stało gdzie ma iść po wycieczce. Obyło się bez większych stresów. Córka patrząc mi przez ramię mówi że takiego zegarka przynajmniej by nie zgubiła :D Nowe technologie bardzo ułatwiają codzienność ale nie zapominajmy że z dziećmi trzeba rozmawiać..
Pamiętam kiedy rodziła się moja pierwsza córka i trzymając na rękach 3 kilogramki ciałka łzy szcześci amieszały się z tak przeraźliwym strachem. Lęk czy podołam być Herkulesem dla moich dzieci,czy ochronię je przed złem tego świata, czy będą się czuły przy m nie bezpiecznie. I wtedy ułożyłem sobie w głowie plan. Plan jak być idealnym łącznikiem pomiędzy światem a moją pociechą. No a potem przyszło życie i mój plan zweryfikowało.
1.Zapisałęm córkę kiedy tylko skończyła 4 latka na teakwondo, żeby w razie ostateczności umiała się obronić.A ona nielitościwie mnie tłukła jak wracałam z zajęć. Zawsze uczyłem ją jak trzymac gardę,bo tego mnie tata nauczył. Tłumacze jej że nie wstyd uciekać, i żeby zawsze nosiła przy sobie długopis, którym można wykoleć oko. Ale zajęcia się znudziły, to co tata mówi wychodzi zaraz drugim uchem,więc podrzucam jej długopisy do plecaka. Na wszelki wypadek.
2. Znam rozkład dnia mojej córki. Wiem kiedy i gdzie powinna być. Jeśli się spóźnia ma to meldować co do 10 minut. I dużo z nią rozmawiam, tłumaczę, takie tam gadanie staruszka,a może uratować życie. Moja córka wie jak wzywać pomocy, z kim może rozmawiać, a na zaczepki kogo wezwac patrol. To znaczy mam nadzieję,że coś tam zostaje w główce.No i że nigdy się nie przyda.
3. Kontroluję co ogląda w TV i jakie strony przeszukuję w sieci. Na ile umiałem, poblokowałem strony. Tłumaczę jakie zdjęcia można udostępniać, jakie cybergierki niektórzy ludzie prowadzą i jak łatwo jest zostać zranionym przez tego co siedzi po drugiej stronie klawiatury.
4.Córa wie jak używac gazu,prądu ,przyrządów elektrycznych ,zna numery alarmowe. Bezpieczeństwo to tez umiejętne posługiwanie się przedmiotami,które mogą być pomocne albo zabójcze. Uczę,pokazuję, razem gotujemy i zmieniamy żarówki. A nich się uczy,nie prosi męża…
5. Zawsze zakładam jej kask,czy to na rower czy na rolki. Bezpieczeństwo w ruchu drogowym to wiedza,umiejętności i gadżety. I tak wiem,że za zakrętem,gdy nie widzę to go zdejmuje…
6. Bezpieczeństwa w domu strzege ja! I przegryzam gardła niczym lew każdemu ktoby czychał na bezpieczeństwo mojej córki. Mam bazukę i alibi,zawsze!
Testowałam lolalizatory dwóch firm, ten również. Szczerze? Nie przekonują mnie. Dzieci wciąż coś robią. Po tygodniu stłukła się szybka w takim zegarku, a kolejny dziewczyny utopiły kapiąc lalki. Fajny wynalazek, ale dla spokojnego dziecka, które na pewno nic z nim nie zrobi. Dziewczyny bardzo zdają o swoje smarfony, bo wiedzą, że nowych nie dostaną. Mam po prostu ściągnięta apkę lokalizacji i wiem, gdzie są.
Kompletnie nie zgodzę się z tą teorią. Mój syn biega po drzewach i jakoś nie stłukł szybki. A jeśli dzieci bawią się wodą warto ściągnąć elektronikę i zegarki- jakie by nie były. Smartfony dla dziecka to nie koniecznie dobre rozwiązanie, dostęp do gier, internetu , smsów, ogromnej ilości bazy kontaktów. Telefon trzeba wyciągnąć z kieszeni czy plecaka, nie zawsze dziecko usłyszy, że dzwoni. Natomiast smartwach mają zawsze pod ręką :) A jeśli umieją dbać o smartfony to nie powinno być problemu z dbaniem też o inny sprzęt :) Szacunek do przedmiotów którymi się otaczają powinien być zawsze.
Nie każdy natomiast musi korzystać ze smartwachów, jeśli tego nie czuje. Świat jest tak różnorodny i daje nam szerokie możliwości wyboru. Jeśli u was sprawdza się lokalizacja na telefonie to super, natomiast same smartwache są genialnym wynalazkiem.
Moje dzieci nie mieszkają w muzeum. Bawią się spontanicznie. Czasem to, co je otacza ulega zniszczeniu. Oczywiście każdy wybiera taki sposób, który ma najbardziej odpowiada. Dlatego dobrze, że na rynku jest taki wybór.
Rewelacyjne są te zegarki :)
Bardzo trosze się o swoje dzieci i na wszelkiego rodzaju place zabaw chodzę z nimi. W zeszłym roku w wakacje starszy syn dostał od nas tel komórkowy aby mógł sam biegać po placu z kolegami ale pech tak chciał ze tel zgubil i niestety skończyło się wychodzenie samemu na dwór. Myślę że w tym roku też będzie chciał sam polatać z kumplami ale ja jakoś się boje i z pewnością mu nie pozwolę.Także fajnie by było gdybyśmy mieli taki super zegarek. Przede wszystkim mała rzecz nie rzucająca się w oczy i dobrze umocowana na ręce.
Przede mną wrzesień i szkoła mojego oczka w głowie,jestem z tych przewrażliwionych matek, które 6 latka zostawiają w szpitalu max na 1,5 h z telefonem żeby w razie czego dzwonił. Zawsze staram się mieć go na oku a tu już od września tak łatwo nie będzie. Myślałam o telefonie, ale moje dziecię nosi głowę w chmurach więc szybko skończyłoby się zgubieniem go. Jak go chronie ? Mam prawie zawsze na widoku jak nie ja to zawsze zostaje pod czyimś czujnym okiem. Nie nie chodzi za rękę na plac zabaw, nie interweniuję ale obserwuję. Uważam nie tylko na jego bezpieczeństwo, ale zdrowie, od szczepień, badań po polisę ubezpieczeniową, ale letni obozem judo i wrześniowym poczatkiem szkoły jestem zwyczajnie przerażona a gadżet taki jak ten mam nadzieję zapewni mi trochę spokoju
Jestem mamą 9letniej Zuzanki. W naszym zyciu bezpieczenstwo odgrywa ogromna rolę, poniwaz co 2h moja corka musi zmierzyc cukier. Jej bezpieczenstwo a co za tym idzie kontakt z Nia jest dla mnie priorytetem w ciagu dnia. O ustalonych porach konsultujemy poziom cukru i w zaleznosci od wyniku pije sok lub podaje sobie insulinę.Zuzia w szkole ma przy sobie telefon, nosi go na szyi wraz z glukometrem i sokiem w razie niedocukrzenia.Gdy byla mlodsza bylam po prostu z nią, siedzialam w przedszkolu by zmierzyc, potem w szkole przychodzilam podczas przerwy w lekcjach. Teraz jak jest juz troche starsza, chce miec wiecej swobody. Nieukrywam, ze jest to dla mnie trudne i bardzo stresujace. Kontaktujemy sie za posrednictwem tel kom ale zdarzaja sie dni, że nie odbiera bo np nie slyszy albo zdejmuje tel na w-f i wrzuci do plecaka, zapomni.. w takich momentach jak matka wariatka wydzwaniam do szkoly lub po prostu rzucam wszystko i lece do niej by zmierzyc cukier, podac inusline, przypomniec o posilku. Cukier musi byc zmierzony o wyznaczonej porze, od tego zalezy jej samopoczucie i zdrowie. W domu jest latwiej bo moge jej pomoc w tym codziennym obowiazku. W szkole jest dzungla i zdarza sie, ze kontakt mamy utrudniony…Poza aspektem cukrzycy od malego bardzo duzo rozmawiamy, wpajam Jej zasady bezpieczenstwa i podaje przyklady z zycia co moze sie wydarzyc, jak ma sie zachowac w danej chwili typu… Zagadujacych nieznajomych omijamy szerokim łukiem i udajemy, ze nie slyszymy jak nas zaczepiają (wychodze z zalozenia, ze lepiej w jej przypadku wyjsc na buca.., przynajmniej na pewno bezpieczniej), sasiadowi z pietra wyzej mowimy dzien dobry ale w rozmowe nie dajemy sie wciagac… Jesli chce wyjsc na dwor to pod opieką moją lub ewentualnie mojej znajomej z podworka, ktora bedzie miala Ją na oku… to tak mniej wiecej w duzym skrocie…Pozdrawiam :)
Ja coraz częściej stwierdzam,że taki lokalizator dla dziecka to całkiem dobry pomysł!
Bo jest to świetny pomysł i nie chodzi tu o ciągłą kontrolę, ale o bezpieczeństwo tych których kochamy.
Jak dbam o bezpieczeństwo moich dzieci? Niestety od pewnego czasu nasza okolica stała się niezbyt bezpieczna dla naszego dziecka, dlatego częstą rozmową z naszą 6latką staram się ją ochronić. Powtarzam, że gdy bawi się koło domu to ma to robić tylko przy tarasie gdzie zawsze jest otwarte okno jak jest na polu. Gdyby się zdarzyło, że ktoś ją zagaduje ma natychmiast zacząć wołać rodziców. Mówię że gdy jesteśmy w sklepie ma nie odchodzić ode mnie, gdyby zaczął ją ktoś szarpać lub coś podobnego ma zacząć krzyczeć z całej siły że nie znam pana/pani, to nie są moi rodzice. Uczę ją aby nie rozmawiała z obcymi ani żeby nic nie brała gdyby ją czymś częstowano. Nasze rozmowy często są spontaniczne a wczoraj to nawet moja córcia zaczęła taki temat. Mam nadzieję że nasze ostrzeżenia nigdy nie będą potrzebne ale trzeba uświadamiać dzieci że nie wszyscy ludzie mają dobre zamiary.
Ja dbam o bezpieczenstwo mojego dziecka, przede
wszystkim poprzez rozmowe z nim, jak zachowywac sie na ulicy, by nie rozmawial z obcymi. Potrafi podac swoje imie i nazwisko wraz z miejscem zamieszkania. Czasami bawimy sie w zabawe „co bys zrobil gdyby…” i wtedy omawiamy rozne sytuacje. Mysle, ze dbanie o bezpieczenstwo powinno zaczynac sie od edukacji. Swiadome dziecko jest bardziej pewne siebie, i potrafi lepiej sobie poradzic w sytuacji zagrozenia.
Fajne to! Chyba kupię taki synowi, jak zacznie sam wychodzić , ale to jeszcze trochę do tego czasu :)
Świetna sprawa polecam
Jak dbam o bezpieczeństwo? Może nie do końca odpowiedź wprost na to pytanie. Jestem straszną panikarą, wszędzie dostrzegam zagrożenie i choć syn ma zaledwie rok, ja potrafię wybiegać w przyszłość i martwić się na zapas. Ba, ja nawet o męża martwię się za bardzo, jak za długo nie wraca. Moim sposobem na ich bezpieczeństwo i moje zdrowie psychicznie jest pozwalanie sobie na panikowanie i czarne myśli… w osamotnieniu i na zapas. Kiedy już w głowie przerobię wszystkie scenariusze wraz z możliwymi rozwiązaniami, wiem, że jestem gotowa na wszystko. Przynajmniej w teorii czuję się przygotowana na każdą ewentualność. I kiedy już coś niepożądanego się dzieje, wiem co robić i zachowuje zimną krew.
Jak dla mnie bardzo dobry gadżet :) Moje siostrzenice takie mają :)
Nam też się podoba :)
Kurczę, niby z jednej storny jestem sceptyczna w stosunku do takich gadżetów dla dziecka, ale… z drugiej strony super sprawa, kiedy mają własnie tego rodzaju opcje i są pewnego rodzaju wygodą i gwarantem bezpieczeństwa dla naszych dzieci. Jak Heniek podrośnie, to nie będę się wahać ani chwili przed zakupem tego cacka. Choociaż, do tego czasu to wymyślą coś jeszcze lepszego ;)
Też była sceptycznie nastawiona do smartwach ale teraz uważam, że to genialny wynalazek. Ja czuję się dużo spokojniejsza o dzieci.
Niewykluczone, że jak Henio pójdzie do szkoły to będę inne gadżety. Ja natomiast jestem z niego bardzo zadowolona.
Hm, my oboje nie nosimy zegarków. ja gubię, nawet te przyspawane, a mój jakoś nigdy nie nosił. nie wiem zatem czy nasza będzie miała zacięcie do zegarków. choć te wyglądają całkiem interesująco. zobaczę. pomyślę. :)
Kwestia przyzwyczajenia. My też nie nosimy zegarków, ale dzieci szybko przyzwyczaiły się do nich.
Dzieci lubią nosić zegarki, a ten jest kolorowy i wygląda zachęcająco.
Bardzo ciekawe rozwiązanie dla dzisiejszych czasów. Nie sądziłam że ten sprzęt ma takie odpowiedzialne zadanie! Wygląda obiecująco.
Naprawdę jest godne polecenia.
Jest naparawdę wart polecenia
Świetna sprawa, te zegarki. Jak moje dzieciaki już pójdą do szkoły to z pewnością zaopatrzę ich w takie gadżety… :D
To idealne rozwiązanie dla dzieci które chodzą do szkoły.
Naprawdę warto
Jeju, jak sobie przypomnę swoje dzieciństwo… Wychodziłam do szkoły i tyle mama mnie widziała. :D A teraz – ze smartfonem czuję się czasami jak dziecko ze smartwatchem!
Wiesz myślę, że były inne zagrożenia niż są teraz. Sądzę również, że nasi rodzice korzystali by z nowej technologii gdyby była ona wtedy dostępna. To nic złego korzystać z tego co daje nam XXI wiek.
Nigdzie nie napisałam, że to coś złego. :) Sama nie mam dzieci, więc nie wiem, co bym wybrała. Żartuję, że w tym momencie mama dzięki smartfonowi pilnuje mnie lepiej, niż kiedy byłam brzdącem. :D
Teraz jak nie odbierzemy telefonu to wszyscy mają czarne myśli :) hihi
Otóż to! Nie wykluczając mnie samej, niestety. :D