Ostatnio mam ogromny problem z ogarnięciem się i napisaniem czegoś na bloga, cierpię na chroniczny brak czasu. Znasz to? To dobrze, bo już myślałam, że tylko ja jestem niezorganizowana. Oczywiście do mojej organizacji czasu można się przeczepić, może powinnam zapisać się na szkolenie z organizacji czasem. Hmm czemu nie, tylko kiedy?! No dobrze, jak już wygospodaruję jakąś chwilkę, to się zapiszę :)
A teraz wracam do tematu i mojej mini fotorelacji. Tak musisz mi uwierzyć, że to mini fotorelacja, bo jak ja się wybieram z aparatem i z dziećmi w plener to już płynę. Moje maluchy maja robione zdjęcia niemal na każdym kroku, dałby się z tego zrobić film krótkometrażowy :)
A więc do rzeczy :) w ubiegły weekend wybraliśmy się do gospodarstwa rolnego Ludwika Majlerta na dzień bazylii. Okazało się, że gospodarstwo to rzut beretem od naszego domu. Dlaczego odkrywam je dopiero teraz?! Od dziś jest to moje ulubione miejsce. Żegnajcie bazarki i targi!
To tu udało mi się kupić kwiaty cukinii i wyczarować z nich coś prostego i pysznego (tutaj). To miejsce w którym kupisz świeże warzywa w bardzo przystępnej cenie, a do tego bardzo miła obsługa zachęca do skosztowania przysmaków ziemi.
Naszym celem było zerwanie bazylii na pesto, ale ona początek poszliśmy obejrzeć posiadłość :) Dzieciaki były zachwycone (tak to są miejskie dzieci i pierwszy raz w życiu widziały jak rośnie dynia). Po spacerku między grządkami (co złego to nie my) poszliśmy zrywać nasz bukiet bazyliowy.
Był to najpiękniejszy bukiet i najbardziej aromatyczny jaki dostałam od syna :) Niestety pesto z niego nie zrobiliśmy, bo ja skusiłam się na zrobienie naleweczki bazyliowej (ciekawe co mi z tego wyjdzie). To była bardzo udana sobota, pełna słońca i zapachu warzyw.
Jeśli jeszcze nie znacie tego miejsca, koniecznie je odwiedźcie Gospodarstwo Rolne Ludwik Majlert
