Wskoczyłam na rower i z ogromną radością jechałam przez miasto. Zawsze lubiłam jeździć na rowerze, a najbardziej jako dziecko lubiłam jeździć po kałużach unosząc do góry nogi. Uwielbiam zapach powietrza po deszczu, a dziś właśnie tak było. Miasto pachniało upałem i deszczem. Wciągnęłam powietrze, a na horyzoncie pojawiła się kałuża. Z uśmiechem na twarzy wjechałam w kałuże i poczułam się jak dziecko, a na nogach dostrzegłam błotniste piegi. Przejechałam jeszcze raz i jeszcze, aż kałuża zniknęła. To powietrze i kałuża przypomniały mi jak cudownie jest być dzieckiem, jak wiele zależy od naszych wspomnień. Jestem osobą, która w swojej głowie ma zakodowanych mnóstwo zapachów, dźwięków, piosenek i obrazów. Czasami wystarczy impuls, aby przywołać we mnie falę wspomnień. Lubię chłonąć i celebrować chwile, które są dla mnie ważne i przyjemne, a potem zamknąć je w swojej głowie i czekać, aż wyzwolą się w najmniej odpowiednim momencie.
Ostatnio na spacerze z dziećmi dostrzegliśmy drzewo i ust syna padło „chodźmy tam, chcę na nie wejść”. Poszliśmy, wspinaliśmy się, było mnóstwo śmiechu i beztroskiej zabawy, a dookoła nas unosił się zapach spalonej słońcem trawy. Ja zamknęłam te wspomnienia w swojej głowie, ciekawe czy dzieci również.