Choć tegoroczna zima nie sprzyjała sportom zimowym to jednak udało nam się skorzystać z jej uroków :) Po raz pierwszy wybrałam się z Frankiem na lodowisko, choć przyznam szczerze pełna obaw jak on sobie poradzi. Oczywiście syn zapewniał mnie, że to naprawdę nic trudnego. Poprostu zakładasz łyżwy i jedziesz :) Rzeczywistość jednak okazała nieco inna. Zakładasz łyżwy, wchodzisz na lód i… leżysz :) Ale mój sportowiec dzielnie się podnosił i próbował dalej opanować, jakże prostą sztukę jazdy na łyżwach. Po kilku minutach wpadli z Karolem na pomysł przemieszczania się za pomocą pachołków, które służyły jednak do innych celów, ale kto by się tam przejmował takimi szczegółami. Grunt, że jadę, a raczej przemieszczam się z miejsca na miejsce. Po dobrych kilkunastu minutach chłopcy zrozumieli na czym polega równowaga i szło im znacznie lepiej. Na lodowisku spędziliśmy około 30 minut i był to wystarczający czas na pierwszą lekcję. Po zejściu z lodowiska zgodnym chórem powiedzieli, że chcą przyjść też w następną sobotę :) do zobaczenia na lodowisku