O tym, że jesteśmy częstymi kibicami podczas biegów, to już zapewne wiecie. Tym razem oprócz kibicowania tacie podczas biegu, Franek postanowił również wziąć w nim udział. Oczywiście jak tylko usłyszałam o tym pomyśle, stuknęłam się kilka razy w głowę, aby wybić to moim chłopakom z głowy. Jednak na nic moje stukania. Zapadła męska decyzja, a mi przyszło tę decyzje zaakceptować.
Przed startem ciągle powtarzałam synowi, żeby biegł spokojnie, równo a jak tylko się zmęczy niech przejdzie kawałek i w ogóle się nie przejmuje. Przez swoją nadgorliwość wzbudziłam w nim tyle wątpliwości, że dziecko przed startem chciało zrezygnować, bo bało się, że nie dobiegnie. Na szczęście był tata, który rozwiał wątpliwości i wytłumaczył, że nie liczy się który przybiegnie na linie mety, a fakt, że bierzesz w nim udział. Od startu do mety wspierał, motywował i pomagał Frankowi. A ja dzielnie stałam przed metą i kibicowałam. Gdy tylko Franek zbliżał się do linii mety widziałam jego wysiłek i ogromną radość. To było niesamowite uczucie dla całej naszej trójki. A na koniec zasłużony piękny medal i uściski od rodziców.
Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o świetnej organizacji Biegu Wawerczyka. Gratulacje dla organizatorów i sponsorów. Spędziliśmy miło czas zarówno na kibicowaniu jak i na samym pikniku. Do zobaczenia na kolejnym biegu.